poniedziałek, 2 grudnia 2013

Ulubieńcy listopada! :)

   Milo mi powitać Was w poście o ulubieńcach kosmetycznych listopada, który już za nami. Będzie troszkę pielęgnacji, troszkę kolorówki i jeden produkt, który się nie sprawdził.



Pianka do mycia twarzy Alverde - To delikatny, ekologiczny produkt do mycia twarzy. Pokazywałam go w moich zakupach z drogerii DM. Pianka zawiera ekstrakty z limonki oraz jabłka. I dokładnie taką energetyzującą,odświeżającą mieszanką pachnie. To czysty, naturalny zapach tych owoców, bez chemicznych ulepszaczy. Myję nim buzię rano i cudownie budzi mnie do nowego dnia. Próbowałam nią zmyć również makijaż, również oczu i do tego celu również nadaje się znakomicie. Dodatkowo tonizuje skórę i co ważne dla mnie, nie pozostawia uczucia ściągniętej skóry. Polecam!


Dezodorant ISANA Med ultra sensitiv - No tak, dezodorant, cóż to za wyjątkowa sprawa, mógłby ktoś powiedzieć. A jednak, każdy wie, jak ważny to towarzysz codziennych zmagań. Ja postanowiłam poszukać idealnego dezodorantu bez zawartości związków aluminium. Postanowiłam, tam, gdzie to możliwe i celowe oczywiście, szukać zdrowych rozwiązań dla mojego ciała. Po nieudanym romansie z dezodorantem Crystal, sięgnęłam po Isanę. Dezodorant sprawdza się świetnie, do tego pachnie idealnie,taką "bawełnianą czystością", która nie kłóci się z zapachem moich perfum. :) Koniecznie wrzućcie do koszyka w Rossmannie. Cudo za 5 zł!




                     

 Jesienią lubię zapach czekolady i Kakao. W tym roku zakochałam się w cudownym maśle do ciała, z firmy Balea. Posiada treściwą, bogatą konsystencję, którą jednocześnie bardzo przyjemnie i aksamitnie nakłada się na skórę. Produkt pachnie obłędnie i zawsze przed jego użyciem "wwąchuję" się przed użyciem.
I'm in love!!! W składzie odnajdziemy również masło shea, które nawilża i fantastycznie odżywia. Moim zdaniem masło bije na głowę czekoladową chocomanię, czyli masło z The Body Shop, które używałam w ubiegłym roku, a także wszystkie balsamy z The Palmer's. Polecam wszystkim miłośnikom takich aromatów.



Dla tych, które nie mają tak łatwego jak ja dostępu do drogerii DM i produktów Alverde i Balea, dobra wiadomość! Odnalazłam dla Was w sieci sprawdzony sklepik i produkty, o których piszę, możecie kupić TUTAJ.

Po pielęgnacji przyszedł czas na kolorówkę. Szare dni rozświetlam na swojej twarzy ukochaną bazą brązującą Chanel. Jest to najlepszy produkt brązujący, jakiego kiedykolwiek używałam - stosuję jako brązer i na kości policzkowe. Więcej pisałam o tej bazie TUTAJ. Zapraszam do lektury :)

Jestem uzależniona od produktów do ust i uwielbiam wszelkie produkty, które nawilżają, upiększają i nadają piękny kolor moim ustom. Oto moi ulubieńcy listopada.

Baby Lips, Firmy Maybelline, nareszcie pojawiły się w Polsce, więc gdy to odkryłam, od razu sięgnęłam po odcień pink punch, który spodobał mi się najbardziej. Pięknie prezentuje się na ustach, świetnie pachnie i doskonale nawilża..czego chcieć więcej?



Lubię sięgać również po bardziej zdecydowane kolory, który musza jednocześnie dawać moim ustom nawilżenie. Nie przepadam za matowymi wykończeniami. W tym miesiącu nie wyciągam więc z torebki Chubby Stick od Clinique. Ten odcień pochodzi z październikowej limitowanki.



Zapach, który mnie uwiódł i na który proponuję Wam zwrócić uwagę, to Zara Apple Juice :) Przez przypadek odkryłam go podczas zakupów, spryskałam się testerem..i za kwadrans przepadłam. Zapach pięknie rozwija się na skórze, jest lekki i dość świeży, ale używam go teraz, wbrew porze roku. Z pewnością kupię go ponownie!


                              I na zakończenie produkt, który nie spełnił moich oczekiwań




Clarins Daily Energizer Cream, jak obiecuje producent, ma rozświetlać, dodawać blasku, "tuningować" naszą cerą. Zawiera witaminę C, która powinna to wszystko sprawiać. Jak dla mnie to tylko  poprawny nawilżacz. Nie zauważyłam efektu rozświetlenia ani poprawy kolorytu. Dawałam mu kilka szans, ale myślę, że nie znajdzie u mnie miejsca na podium :)


...Jesienią fajnie jest uporządkować swoje myśli..przygotować je do zimy..pomarzyć trochę... Dziękuję za tę miłą chwilkę ze mną dzisiaj..Obiecuję więcej! :) J.

środa, 20 listopada 2013

Magiczne rybki, czyli dermogal A+E

Witam ciepło w ten chłodny poranek. Nie wiem, jak to się stało, że jeszcze nie opowiedziałam Wam o moim ponadczasowym ulubieńcu pielęgnacyjnym. Pędzę ze słowem, by to szybko naprawić. Mam na myśli dermogal  a+e, produkt dostępny w aptekach. To kapsułki żelatynowe, typu twist-off, czyli mówiąc dość brutalnie, ukręcamy rybkom ogonki, aby wydobyć specyfik. Jest to olejek, który doskonale służy cerom z wieloma problemami. Mogą go stosować osoby z trądzikiem, atopowym zapaleniem skóry i wszelkiego rodzaju nadwrażliwością skóry. To również świetne serum, dla osób, które chcą, aby ich skóra była bardziej jędrna, elastyczna, nawilżona, a zmarszczki wygładzone. Znakomity produkt, który uwielbiam stosować zwłaszcza jesienią i zimą. Wystarczy jedna rybka do pokrycia całej twarzy, szyi oraz dekoltu. Co istotne, nie zatyka porów i nawet najbardziej problematyczna cera, zakocha się w nim.

Co ciekawe, produkt świetnie sprawdza się również do pielęgnacji dłoni i skórek. W swoim składzie dermogal zawiera witaminy A oraz E i  olej z wiesiołka :) 

Cudownie odżywia moją buzię, genialny produkt za jedyne 9-10 złotych! :))) POLECAM i wręczam certyfikat JUST talk about :)






P.S. Wcierać, nie połykać! ;)

środa, 6 listopada 2013

Ulubieńcy października

Tym październikowym postem, chcę zainaugurować nowy cykl ulubieńców, którzy będą pojawiali się tutaj co miesiąc. Będą to nie tylko kosmetyczni ulubieńcy, ale wszystko to, co towarzyszyło mi w minionym miesiącu, co mnie zachwyciło, zasmakowało lub zainspirowało. Zaczynam od podsumowania kosmetycznego.





O oliwce Hipp, już wspominałam w jednym z postów. To jeden z najlepszych nawilżaczy dla mojego ciała. Uwielbiam używać jej tuż po kąpieli. Moja skóra pozostaje miękka i mocno nawilżona przez długi czas. Oliwka posiada świetny skład, nie zawiera ani konserwantów, ani parabenów, ani barwników. Sięgnijcie po nią, będąc w drogerii. Polecam ją również tym z Was, które właśnie spodziewają się Dzidziusia - nie ma lepszego specyfiku na rozstępy i zachowanie elastyczności skóry w ciąży.
 
Jesienią ponownie wracam do mojego ukochanego serum do twarzy z witaminą C, Flavo - C, firmy Auriga. Moja skóry uwielbia się z witaminą C, to dla mnie bardzo dobra broń w walce z upływającym czasem i oznakami zmęczenia skóry. Aplikuję codziennie wieczorem, pod właściwy krem. Serum genialnie rozświetla, wygładza skórę, zwęża pory, a nawet wysubtelnia niedoskonałości. Kocham to serum! Wybrałam wersję z 8 % lewoskrętną witaminą C -to stężenie najbardziej mi odpowiada. Udało mi się upolować serum w atrakcyjnej cenie w drogerii Super Pharm - warto zaglądać, gdyż często pojawia się w promocji.
 
Suche powietrze, przeziębienie..to wszystko sprzyja podrażnieniom i uczuciu ściągnięcia. Te problemy świetnie łagodzi Woda Termalna Uriage. Jest to woda naturalnie izotoniczna, więc nie wymaga osuszania twarzy po użyciu, jak to ma miejsce w przypadku innych wód termalnych. Spryskuję twarz w razie potrzeby, lub rano dla odświeżenia, tuż przed nałożeniem kremu nawilżającego. Woda ta, dzięki swojemu składowi, działa również antyrodnikowo i nawilżająco.
 
Pod oczy w tym miesiącu używałam Clinique all about eyes. Dla mnie sprawdził się perfekcyjnie. Bardzo dobrze odżywiał delikatną skórę wokół oczu i pięknie rozświetlał skórę. Uwielbiam efekt wypoczętego spojrzenia.
 
I na koniec coś, dla dłoni, czyli mój ukochany Hand Food. Bez niego nie wyobrażam sobie jesiennego spaceru. Genialnie nawilża i jest to długotrwałe uczucie..i ten zapach...żałuję że Soap & Glory nie ma niestety w Polsce. Ja zamawiam go poprzez Allegro.

To moi ulubieńcy tego miesiąca, czekam na Waszych! :)

J.

czwartek, 31 października 2013

Drogie kosmetyki, które nie są warte swojej ceny

Post albo psikus? No pewnie, że post! :)

31 października to również światowy dzień rozrzutności. Dziś więc, na przekór temu świętu, powiem Wam o kosmetykach, na które nie warto wydać dużo pieniędzy, bo nie są moim zdaniem warte swojej ceny.

Pierwszy z nich to kultowy już produkt firmy NARS - czyli bronzer w odcieniu Laguna. Nie jest niestety dostępny w Polsce i wiele z Was poluje na niego za granicą, lub Allegro. Jego średnia cena to ok. 150 zł.

Spodziewałam się po nim cudów. Osławiony na licznych blogach i vlogach, zdawał się być ideałem.
a jednak?... Aplikacja bronzera jest bardzo przyjemna, trudno jest zrobić sobie nim krzywdę w postaci barw wojennych. Kolor również ok. Złotawy brąz, bez niepotrzebnej pomarańczy lub ceglanych odcieni. W czym tkwi więc problem? Ja używam bronzerów nie tylko do konturowania twarzy. Lubię też nanosić na policzki, w celu ocieplenia kolorytu twarzy. Mam cerę z żółtymi podtonami, laguna więc powinna komponować się świetnie. Niestety, dawała efekt "przykurzonej", brudnej, a w efekcie zmęczonej twarzy. W pojedynku zdecydowanie pokonał NARS'a bronzer z firmy e.l.f. w odcieniu warm bronzer, który jest moim liderem!
 
Kolejne rozczarowanie to słynne meteoryty z Guerlain. Ja miałam okazję sprawdzić na swojej buzi wersję pink. I o co to wielkie WOW? Produkt ma za zadanie rozświetlać cerę, nadawać jest wyjątkowe wykończenie. Za cenę ok. 200 zł spodziewałabym się prawie efektu photoshopa. A tu klops. Ani rozświetlenia, ani blasku. A zamiast tego tani brokat i średnia trwałość. Mam wrażenie, że płacimy jedynie za markę i przepiękne opakowanie, które zdobi toaletkę. No i ten piękny, różany zapach - to zdecydowanie jedyne atuty.

 
 
I na koniec paletka cieni, na którą "chorowałam" od dwóch lat. Mowa tu o słynnej paletce Naked firmy Urban Decay, wartej ok. 50 $. Uwielbiana i komplementowana niemal wszędzie. Musiałam ją zdobyć, gdy tylko dowiedziałam się, że przyjaciółka przylatuje z USA. Kolory idealnie w moim guście - złoto, brąz, róż.. Sama paletka prezentuje się świetnie i kolory są rzeczywiście przepiękne i doskonale napigmentowane. Niestety nie wszystkie. Kilka z nich to wybitne brokaty, które nie wyglądają po prostu tandetnie.

 
Nie jest to oczywiście kosmetyczny bubel, bo kilka z tych cieni jest fantastycznych i świetnie wyglądających na powiece. Ale czy tych kilka cieni jest wartych swojej ceny? Dużo chętniej sięgam po moje cienie  z ukochanej  włoskiej firmy KIKO, o których zrobię oddzielną recenzję,  więc jaki sens posiadania paletki Naked? Sprzedałam ją i mam nadzieję, że nowej właścicielce cienie te przydadzą się bardziej. Do paletki dołączona była słynna baza UD. Tylko na niej cienie trzymały się na powiece, bez niej szybko znikały lub rolowały się. I tu kolejny argument przeciw.
 
I to tyle. Moja ocena jest bardzo subiektywna, jestem ciekawa, co sądzicie o wyżej wymienionych kosmetykach, zgadzacie się z moją opinią, a może wręcz przeciwnie? Posiadacie swoje własne rozczarowania kosmetyczne?

J.

poniedziałek, 21 października 2013

Piernik marchewkowy - przepis

Mniaaam... W chłodne, jesienne popołudnie uwielbiam usiąść z filiżanką ciepłej herbaty, kawałkiem pysznego ciasta i ulubionym czasopismem. Dziś obiecany przepis, na jedno z moich ulubionych, jesiennych ciast - piernik marchewkowy. Jego zrobienie jest naprawdę łatwe, a ciasto wprost rozpływa się w ustach.

Do zrobienia ciasta potrzebujemy:

ok. 5 marchewek średniej wielkości
1 szklanka mąki
4 jajka
1 szklanka cukru
1 szklanka oleju
orzechy, bakalie, przyprawa do piernika
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej

polewa czekoladowa:

2 łyżki kakao
2 łyżki cukru
pół kostki masła
odrobina zimnej wody

Najwięcej czasu zajmuje tarcie marchewki. Proponuję więc przygotować to sobie na samym początki. Powinny wyjść nam dwie pełne szklanki.

Ucieramy jajka z cukrem na gładką masę. Następnie stopniowo dodajemy mąkę, olej oraz naszą startą marchewkę. Wszystko mieszamy delikatnie. Dodajemy przyprawę do piernika oraz orzechy włoskie oraz rodzynki. Całość wylewamy na prostokątną blachę. Pieczemy przez ok. 50 minut w temperaturze 180 stopni.
Ciasto według uznania dekorujemy pyszną polewą czekoladową :)

Smacznego!















mniaaaaam :)

środa, 16 października 2013

Małe zakupowe szaleństwo - Alverde, Balea, Yankee candle.

Niezmiernie cieszy mnie fakt, iż mieszkam blisko Niemiec i w wolnej chwili mogę szybko wyskoczyć tam na małe zakupy. Bardzo lubię odwiedzać drogerię DM i polować na tamtejsze perełki. Spójrzcie, na co się skusiłam tym razem :)


Zestaw numer 1 i kawałek mojego kolana ;)



                             zestaw numer 2, czyli DM plus yankee candle :)

Uwielbiam markę Alverde. To 100% naturalne kosmetyki o świetnych składach i baaardzo przyjaznych cenach. Przez ostatni rok namiętnie używałam olejków do ciała z tej firmy. Codzienne używanie ich po kąpieli, stanowiło niezmiernie przyjemny, pachnący rytuał. Szczególnie polecam Wam cytrynowo -rozmarynowy lub porzeczkowy. Tym razem urzekł mnie różany olejek do twarzy. Bardzo przydatny produkt podczas obecnej pory roku, gdy nasza twarz jest często przesuszona od wiatru, pierwszego mrozu lub ogrzewania. Zamierzam używać go na noc. Jest bardzo ładnie opakowany, w poręczną buteleczkę z pipetką.

Z Alverde wybrałam również szamponodbudowujący z amarantusem, krem witaminowy do twarzy z acerolą, karotenem i witaminą C. Wszystkie te składniki, zawarte w kremie, mają powodować, iż cera będzie bardziej promienna i nabierze zdrowszego kolorytu. Dzisiaj użyłam go pierwszy raz i muszę przyznać, iż fajnie nawilża, posiada piękny zapach i sprawdza się pod makijażem. To pierwsze wrażenie, na bogatszą recenzję przyjdzie czas niebawem. Skusiłam się również na małe masło do ciała z orzechami  macadamia i masłem shea, a także na świetną pomadkę ochronną z nagietkiem, którą już znam i bardzo polecam. Zainteresowała mnie również nowość z Alverde, czyli myjąca pianka do mycia twarzy z ekstraktem z  limonki oraz jabłka. Pianka czeka na swoją kolej, właśnie kończy mi się żel myjący Effaclar z La roche -posay. Dam znać, jak się sprawuje! Pianka ma za zadanie nie tylko myć twarz i usuwać makijaż, ale również odświeżać i tonizować skórę. Brzmi obiecująco!

Polecam Wam przyjrzeć się gamie produktów Alverde, gdy będziecie miały okazję odwiedzić drogerię DM. Za kilka Euro możemy otrzymać naturalne produkty o znakomitych składach i zapachach. Nie jestem ortodoksyjną użytkowniczką tylko i wyłącznie naturalnych produktów, choć zawsze zwracam uwagę na etykietę. Jestem jednak zdania, iż tam, gdzie mogę, wybieram produkty, jak najbardziej naturalne. Alverde posiada w swoim asortymencie również żele pod prysznic, szampony, kolorówkę,produkty dla bobasów i przyszłych mam. Jestem zdania, że z naturalnymi produktami trzeba się polubić, Konsystencje takich produktów są często odrobinę tępe w nakładaniu, ale ich nałożenie wymaga po prostu wprawy. Dla mnie Alverde to duża przyjemność :) Nie sprawdzają się u mnie jedynie naturalne podkłady. Tutaj zdecydowanie nie stawiam na inne firmy.

Nie wiem, jak Wy, ale ja jesienią preferuję zapachy ciepłe, bogate, otulające, jak więc widzicie do sklepowego koszyka powędrowało jeszcze pięknie pachnące masło kakaowe, firmy Balea, a w sąsiedniej perfumerii zakupiłam kilka nowych wosków Yankee Candle, które zmysłowo wypełnią mój dom zapachem.


W zakupowym szaleństwie kupiłam również lakier Essie Mademoiselle  - ponadczasowy, naturalny odcień.

Jesteście ciekawe, jak sprawdził się każdy z produktów? Obiecuję dokładnie zrecenzować zużyte kosmetyki :) Który z nich najbardziej Was zainteresował?

poniedziałek, 7 października 2013

Instagram mix #2

Dziś skrawek mojego życia w fotograficznym skrócie :) Mały, instagramowy przegląd na dobranoc. Enjoy! :)


                                                                 #selfie #me #fun

                              Ubóstwiam pokrojone na kanapkach oraz zamiast masła - bomba witaminowa!

                                                             #instafood #yummy #avokado


                                             nowa płyta Ewy- wyzwanie na kolejny tydzień :)

                                                      #workout #ewachodakowska #shape


                                                    Ulubiony zestaw każdego dnia :)

                                                       #michaelkors #watch #jewellery


                                                                 słoneczny dzień :)

                                                                #sun #me # woman


Ulubiona odżywka drogeryjna - cud, miód, avokado i karite ;) - POLECAM! Odżywia włosy bez ich zbędnego obciążania.

                                                       #conditioner #hair #ultradoux


                    Jesienne wieczory umila mi ostatnio pieczona dynia z tymiankiem i rozmarynem :)

                                                         #pumpkin # dinner #instafood

Dajcie znać, czy taka forma opisywania rzeczywistości przypadła Wam do gustu! :) Pozdrawiam ciepło, popijając rozgrzewającą herbatkę z imbirem, miodem oraz cytryną #homemade :)

J.

wtorek, 1 października 2013

TAG: What's in my bag?

HEJ! Po krótkiej nieobecności otwieram przed Wami swoją torebkę. Aktualnie moją codzienną towarzyszką jest model shopper bag z ZARY. Staram się wybierać klasyczne modele, które pasują mi do wielu stylizacji i są ponadczasowe.

..a  w środku, oprócz portfela, kluczy i tangle teezera znajduje się mój codzienny, żelazny zestaw - niezbędnik.


Nie ruszam się z domu bez kremu do rąk. Ostatnio moim ulubieńcem jest Hand food z firmy Soap & Glory. Pięknie, kobieco pachnie i otula dłonie tym zapachem przez długi czas. Oczywiście świetnie odżywia moją skórę rąk.

Nawilżam również usta, w mojej torebce zawsze więc znajdziecie coś do pielęgnacji ust - ostatnio noszę wazelinę Agathy Ruiz de la Prada, którą przywiozłam z podróży, a także smakowity balsam do ust Baby Lips :)

Zawsze do torebki wrzucam również coś z kolorówki do ust,  nie nosze wielkich kosmetyczek, zawsze wrzucam właśnie to, czym akurat maluję się w danym dniu. Lubię produkty, które łączą ze sobą pielęgnację i kolor. To praktyczne, zwłaszcza w jesienne, pełne wiatru i pierwszego mrozu, dni.

Obowiązkowo coś do przegryzienia..jabłko, żelki..czekolada...na czarną godzinę, kiepski dzień, lub nagły spadek endorfin..

.. a po jedzeniu moje ulubione, zielone gumy orbit.

Staram się również mieć coś do szybkiego mycia rąk -Carex, żel do mycia i dezynfekcji rąk, uratował mnie w niejednej sytuacji, polecam!

I to tyle. Uczę się powściągliwości i ładu.  Staram się nie chomikować w torebce zbędnych gadżetów. Wiem, to często trudne, ale porządek w torbie, determinuje porządek w naszej głowie, sprawdźcie! :)

J.

wtorek, 24 września 2013

Niedrogie kosmetyki, które uwielbiam :) cz. 1

Jak pokazuje doświadczenie, mnóstwo jest produktów tanich, które absolutnie uwielbiamy, a także niezliczona rzesza tych drogich, osławionych, ekskluzywnych, które nie są warte swojej ceny i głęboko rozczarowują. Chcę więc podzielić się z Wami swoimi typami, zarówno z tej taniej, jak i drogiej kategorii.

Dzisiaj niedrodzy ulubieńcy! :)

Pierwszy produkt to krem ochronny dla dzieci bambino, wersja z tlenkiem cynku. Krem posiada gęstą, treściwą konsystencję, łagodzi i przyjemnie natłuszcza. Dzięki obecności tlenku cynku jest doskonały dla cer problematycznych, z trądzikiem, polecam więc go na noc tym z Was, które stale tudzież od czasu do czasu borykają się z takimi niespodziankami na twarzy. Pięknie łagodzi stany zapalne. Ja często, zwłaszcza w porze jesienno-zimowej używam go również pod makijaż.. Nakładam  go rano na twarz, następnie czas na śniadanie, kawka i akurat zdąży się wchłonąć. POLECAM! ( cena, ok. 4 zł)





Nigdy żadne cudowne preparaty, oliwki, wzmacniacze i inne diamentowe cuda, nie działały na moje strudzone paznokcie. Wiem, że to grzech, ale wszelkie prace domowe wykonuję bez rękawiczek i niestety moja płytka paznokci na tym cierpi. Ale na szczęście istnieje odżywka eveline 8 w 1 total action.    
 I naprawdę działa totalnie! Niesamowicie nie tylko wzmacnia paznokcie, ale i wygładza ich powierzchnię. Nareszcie coś skutecznego. Mój ulubieniec! (cena: ok. 10 zł.)



Dezodorant,  produkt - niezbędnik, to rzecz oczywista. W tej kategorii oczywiście również każda z nas ma swoich faworytów. Moja kulka z Ziaji, o pudrowo -dzidziusiowym zapachu soft, sprawdza się wyśmienicie w każdej temperaturze. Pięknie i subtelnie pachnie przez cały dzień i jest bardzo skuteczna. Zużyłam już z pewnością kilkanaście opakowań ( cena ok. 6 zł)



I na koniec coś z kolorówki, czyli cienie do powiek Firmy Sleek. Ja posiadam jedną paletkę o wdzięcznej nazwie Oh so special. Za niewielką cenę, otrzymujemy pięknie skomponowaną paletkę dobrze napigmentowanych cieni. Ja wybrałam ten zestaw, gdyż lubię  satynowe cienie w odcieniu łososiowym i delikatnie złotym, a ta paletka takie w sobie posiada. Zawiera również kilka cieni matowych. Absolutny must have! 
( ok. 35 zł)


To pierwsza część moich faworytów, niedługo zapraszam na kolejne typy. A Wy? Możecie mi coś polecić?

J.

wtorek, 17 września 2013

wrześniowe pudełko Glossy Box

Oto jest - kolejne pudełeczko Glossybox, któremu przyświeca hasło Sugar & Spice. Poniżej więc odsłaniam, co tym razem znalazłam w środku.


Moim ulubieńcem z tego pudełka jest bez wątpienia ORGANIQUE, balsam do ciała o twardej konsystencji, która rozpuszcza się w dłoniach, pod wpływem ciepła...cudowna kompozycja pomarańczy i chilli. Moim zdaniem najlepszy produkt z tego pudełka. Z przyjemnością będę go używała w chłodne, jesienne wieczory. Produkt jest na bazie masła shea, posiadającego certyfikat ECOCERT; posiada również olej z avokado oraz pestek winogron.

Do nazwy pudełka ma nawiązywać również peeling do ciała  firmy Yves Rocher.


Peeling posiada orientalny zapach, troszkę zbyt intensywny, jak dla mnie, bardzo dobrze jednak złuszcza ciało. Nie posiada parafiny w swoim składzie, więc daję mu za to plusa! :)

Glossybox, ponownie obdarował nas odżywką do włosów z firmy Artego, tym razem do codziennego stosowania. Na pewno zostawię ją w moim tzw. pudełku 'produktów wyjazdowych" - przyda się!

Ucieszyłam się również z obecności kremu do twarzy Lierac, na pierwsze zmarszczki - nawilżający, energetyzujący i wygładzający. Użyłam przed chwilką i muszę przyznać, że bardzo ładnie współgra z moją skórą.  Zobaczę, jak sprawdzi się pod makijażem.




Kropką nad i, są w tym wrześniowym wydaniu perfumy - nowość Just Cavalli. Cudownie, że to perfumy, gdyż jestem zapachowym freakiem :) Ta nuta jednak jest zupełnie do mnie nie przemawia -zbyt słodka i dusząca. Ale tygryski lubią przecież testować nowości, prawda?





Pojawiło się również coś z kolorówki - eyeliner z nieznanej mi wcześniej firmy Be a Bombshell. Na razie leży zamknięty, czeka na swoją kolejkę -dam Wam znać, jak się sprawdzi.

A co Wy sądzicie o pudełku Sugar & Spice? Skusiłyście się? :)

czwartek, 12 września 2013

Projekt "podaj dalej" - wyniki

                                                                  Dzień dobry!
 
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze na blogu. Miło mi ogłosić, iż produkty z projektu
"podaj dalej" powędrują do Grażyny Hanaf oraz Ani B. Gratuluję i dorzucę jeszcze coś extra!

Miłego, inspirującego dnia dla Wszystkich! A już niedługo pozwolę zajrzeć do mojej torebki, czyli zapraszam na TAG: what's in my bag!
 
 
:) J.
 

środa, 11 września 2013

Projekt "Podaj dalej" #1 - rozdanie!


Dzień dobry! Przychodzę dziś do Was z propozycją, a właściwie nową akcją, którą zatytułowałam "podaj dalej". Często w moje łapki wpadają różne produkty. Oczywistym jest, że nie każdy odcień, konsystencja, pasują każdemu. Czy chcecie takie produkty dostawać za free do testowania? Może akurat Wy absolutnie się nich zakochacie. W przyrodzie nic nie może się zmarnować!

Mam dziś dla Was do rozdania tester podkładu Bourjois, oraz multifunkcyjną kredkę marki PUPA, a do tego dodatkowo pyszną, jadalną maseczkę czekoladową z drogerii DM. Komu? Komu?
 
Aby zdobyć wyżej wymienione produkty, należy skomentować dowolny post na blogu. Taki, który najbardziej przypadł Wam do gustu - podzielcie się swoją opinią, refleksją!
Jeszcze dzisiaj wybiorę dwie osoby! Liczę na Waszą kreatywność!
 

 

poniedziałek, 9 września 2013

The Balm, Mary Lou Manizer - recenzja

Mary - Lou Manizer....czyli the best highlighter..ever!

Rozświetlacz do twarzy, to kosmetyk, który niektórym może wydać się zbędnym wydatkiem. Kiedyś tez tak myślałam, dopóki wizażystka nie nałożyła  odrobiny rozświetlacza na moje kości policzkowe. Mały gest, odrobina produktu, a w sposób diametralny zmieniło to wygląd twarzy.
Od tamtej pory, poszukiwałam rozświetlacza idealnego. Testowałam, macałam, nakładałam i oto jest:

Mary - Lou Manizer z firmy The Balm!

 
Rozświetlacz ten, posiada przepiękny szampański odcień, który moim zdaniem, będzie pasował do każdej karnacji. Tworzy na twarzy przepiękny efekt tafli. W  żadnym wypadku nie jest to brokatowy, tandetny efekt. Określiłabym go raczej jako elegancki "glow", który uzyskujemy na twarzy.
 
Ja nakładam produkt na linii kości policzkowych, idąc w górę, ku skroniom. Można nim uzyskać piękny, delikatny, dzienny efekt rozświetlenia, jak również ekskluzywny, wieczorowy połysk.
To również produkt multifunkcyjny - uwielbiam używać go jako cienia do powiek, na całą ruchomą powiekę, lub w kąciki oczu, dla rozświetlenia spojrzenia, lub tuż pod łukiem brwiowym. Fajnym trikiem, jest zaaplikowanie go tuż nad ustami, na tzw. łuk kupidyna. Usta będą wydawały się wtedy większe i bardziej ponętne.
 
Nie wyobrażam sobie makijażu bez odrobiny rozświetlacza - to swoisty lifting dla twarzy, bez użycia skalpela. Sprawdza się przez cały rok, a ten z firmy The Balm, to prawdziwe cudo w mojej kosmetyczce! Zachęcam Was kobietki do modelowania twarzy z użyciem rozświetlacza!
 
Mary - Lou Manizer posiada jeszcze jeden plus. Zapakowany jest bowiem w piękne, solidne opakowanie, utrzymane w stylistyce retro, podobnej do kosmetyków firmy Benefit. Posiada również duże, wygodne lusterko. Uwielbiam go!
 
 
 
 
 
J.

wtorek, 3 września 2013

Jesienne przyjemności - przytulnie i pachnąco :)

 Za oknami dziś znacznie chłodniej... ponoć tylko chwilowo, ale ja już czuję oddech jesieni na karku. Nie popadam jednak w nieuzasadniony pesymizm, gdyż uważam, iż każda pora roku ma swoje dobre strony. Jesienią zmieniam nieco swój rytm dnia i wieczoru, częściej sięgam po ciepłą owsiankę rano, zmienia się również moja pielęgnacja. Znowu powracam do ciepłych, otulających zapachów i w mojej łazience i kuchni, niepodzielnie króluje czekolada,


To, poza znaną już Wam z mojego bloga bazą brązująca Chanel, drugi ulubiony brązer. Dzięki uprzejmości mojej ulubionej perfumerii internetowej, ----> KLIK, dostałam ten produkt do przetestowania i w mom organizmie wyprodukowała się znaczna liczba endorfin! Produkt jest doskonały do konturowania twarzy, to typowo matowy brązer w świetnym odcieniu, w żadnym wypadku nie wpada w pomarańcz. Daje takie ciepłe, otulające, satynowe wykończenie i na pewno będę używała go niemal codziennie. I do tego zapach...czekoladowy, pyszny. Poza tym opakowanie również jest urzekające. I ta czekolada nie tuczy ;)

Wraz z końcem lata odkurzam z półek zapachy, które latem były za ciężkie. Do jesiennych, ciepłych swetrów, doskonale pasuje kropla perfum Angel. Podobno też mają w składzie nutę czekoladową.

 
 Gdy wieczory są dłuższe i spędzamy je częściej w domowym zaciszu, sprzyja to pielęgnacji włosów. W dalszym ciągu używam Vatiki, ostatnio odkryłam również inny olejek, wzmacniający włosy, z firmy Orientana. - Ajurwedyjska terapia dla włosów. Olejek ma świetny skład i bardzo atrakcyjną cenę.

dla zainteresowanych ------> Skład INCI: Cocos Nucifera Oil (olej kokosowy), Sesamum Indicum Oil (olej sezamowy), Lactobacillus/ Lac Ferment (ferment mleczny), Nilibhrungandi Oil , Elettaria Cardamonum Seed Oil (olej kardamonowy), Ferri Peroxi Dumrubrum, Eclipta Alba Powder, Terminalia Chebula Extract (ekstrakt z migdałecznika), Sugandhit Dravya Extract, Centella Asiatica Leaf Extract (ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej), Jasminum Officinale Flower Oil (olejek jaśminowy), Abrus Precatorius Root Extract (ekstrakt z korzenia paciorecznika), Citrullus Colocynthis Fruit Extract (ekstrakt z owocu arbuza kolokwinty), Triticum Vulgare Germ Oil (olejek z kiełków pszenicznych), Citrus Medica Vulgaris Peel Oil (olejek z skórki cytryny), Datura Stramonium Leaf Extract (ekstrakt z bielunia), Indigofera Tinctoria Extract (ekstrakt z indygowca), Nardostachys Jatamansi Oil (olejek ze szpikanardu), Pongamia Glabra Seed Oil (olejek karanja), Azadirachta Indica Leaf Extract (ekstrakt z miodli indyjskiej), Lawsonia Inermis Extract (ekstrakt z lawsonii), Berberis Aristata Root Extract (ekstrakt z korzenia berberysu), Anacyclus Pyrethrum Root Extract (ekstrakt z bertramu lekarskiego), Acorus Calamus Root Oil (ekstrakt z korzenia tataraku), Glycyrrhiza Glabra Root Extract (ekstrakt z korzenia lukrecji).






Wcieram go w skórę głowy i we włosy na ok. godzinę przed myciem włosów, czasami zaś zostawiam na noc. Olejek m.in wzmacnia moje włosy, zapobiega wypadaniu, stymuluje porost włosów. Kupuję go również przez internet, tutaj ---> KLIK.
 
Gdy za oknami chłodniej, wybieram wannę zamiast prysznica. Uwielbiam wylegiwać się w pachnącej pianie, relaksować się i odprężać w ten sposób. Ulubione płyny do kąpieli, firmy Kneipp,  kupuję w drogerii DM w Niemczech. Wiem jednak, że są również dostępne w Polsce. To naturalne kompozycje, o fenomenalnych zapachach, firma Kneipp posiada 120 -letnią tradycję. Tym razem skusiłam się na relaksujący zapach. Gdy będę w DM ponownie, z pewnością kupię kolejne płyny. Polecam Wam je gorąco!
 
 


Nie istnieje dla mnie jesień bez kominka i świec. Zapach..relaks...odprężenie...Moje ulubione świece, to te z Yankee Candle, obecnie jestem zakochana w nucie zapachowej Black Coconut.




Życzę Wam przytulnych, pachnących i czekoladowych wieczorów :) J.

Może zdradzicie jakieś Wasze jesienne przyjemności?

 

poniedziałek, 2 września 2013

NUXE Nirvanesque

Jak zapewne zauważyliście, bardzo lubię firmę Nuxe i ich produkty. Jednym z moich ulubionych kremów do twarzy tej firmy, jest ten z serii Nirvanesque. To seria do skóry z pierwszymi zmarszczkami, odprężająca twarz, wygładzająca drobne linie. Krem zawiera ekstrakty z białego lotosu, maku polnego oraz prawoślazu. Sprawia, że twarz wygląda po prostu na "szczęśliwszą" :).
Uwielbiam ich produkty, tym bardziej ucieszyła mnie wiadomość o  promocji, która rusza właśnie dzisiaj!

Każdy, kto zakupi dowolny produkt z serii Nirvanesque, otrzyma piankę micelarną 50ml, do mycia twarzy, GRATIS! Bardzo spodobała mi się ta promocja, więc czym prędzej postanowiłam Wam o niej również donieść :)

Szukajcie w aptekach! :)


J.