czwartek, 29 sierpnia 2013

Szybka przekąska, czyli pieczarki z lazurem i szynką parmeńską.

Jestem głodomorem -to ogólnie wiadoma rzecz. Uważam jedzenie, spożywanie, konsumowanie, degustowanie, za jedną z największych przyjemności mojego życia. Gdy za oknami coraz chłodniej, mój żołądek domaga się większej ilości ciepłych posiłków. Chcę przedstawić Wam przepis na prostą, szybką przekąskę na ciepło. Idealna w domu, a także jako danie na małych przyjęciach.

Potrzebujemy pieczarek - ilość uzależniona od apetytu. Mogą to być zarówno klasyczne pieczarki, jak i przepyszne brązowe. Ważne, aby miały jak największe kapelusze, gdyż będziemy je napełniać.

Do tego ser typu lazur - polecam nie zastępować go innymi serami, gdyż to właśnie on dodaje przekąsce tej pożądanej słoności i charakteru.

Potrzebna nam będzie również szynka parmeńska lub szwarcwaldzka.



Pieczarki czyścimy i obieramy tak, aby pozostały nam same kapelusze.
Następnie ser lazur kroimy w drobną kostkę i napełniamy nim nasze przygotowane grzyby

 
 
Szynkę kroimy na paski i przykrywamy kapelusze. Tak przygotowaną "konstrukcję", wkładamy do nagrzanego do ok. 180 stopni piekarnika i pieczemy ok. 20 minut. Nasz ser powinien się rozpuścić, szynka podpiec, a grzyby odpowiednio zmiękną.
 
 
Zapewniam Was, że ta kombinacja smakowa jest wyśmienita!
 
Smacznego!
 
J.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Moja poranna rutyna :)

Dzień dobry! Witam Was ciepło i dziś opowiem, jak wygląda mój codzienny pielęgnacyjno - makijażowy rytuał. Jestem okrutnym śpiochem i zazwyczaj na takie czynności poświęcam rano ok. 15-20 minut. Podstawą jest oczywiście oczyszczanie. Do mycia mojej twarzy, już od dłuższego czasu używam żelu Effaclar  
La roche-posay. Dokładnie oczyszcza twarz, nie zostawiając jej przesuszonej, czy ściągniętej. To już chyba moje szóste opakowanie. Często poluję w aptekach na atrakcyjne cenowo dwupaki.


Czasami myję twarz również pysznie pachnącą pianką z tej samej firmy.



Drugi krok, to nawilżanie - podstawa każdej pielęgnacji. W tej materii,  stosuję na zmianę kilka produktów.



Kosmetyków firmy Tołpa używam z dużą przyjemnością. Ten krem pochodzi z serii futuris 30 + i ma bogatą konsystencję. Wchłania się jednak bardzo szybko, nie pozostawiając tłustej, niekomfortowej warstwy. Podoba mi się jego działanie, odprężająco -rozświetlające. Stanowi idealną bazę pod makijaż :) To prawdziwy poranny zastrzyk energii dla mojej skóry!

Estee Lauder Day Wear to już klasyk. Zawiera fantastyczny koktajl przeciwutleniaczy, takich jak zielona herbata, beta-karoten, wyciąg z alg oraz witamina B5. Atutem tego produktu jest z pewnością obecność filtra SPF 15. To idealny krem na miejskie, pełne stresów i zanieczyszczeń życie ;)

W kosmetykach NUXE jestem bezgranicznie zakochana, tę miniaturkę otrzymałam przy zakupie olejku z drobinkami. Creme Prodigieuse chroni przed tzw. stresem oksydacyjnym, który odpowiada za starzenie się naszej skóry. To również bogaty w przeciwutleniacze krem, a takich mieszanek potrzebuje właśnie moja cera.

Moim odkryciem ostatnich tygodni jest olejek regulujący do twarzy Dr. Hauschka. Choć to olejek, przeznaczony jest do skóry tłustej lub mieszanej, która ma skłonności do niedoskonałości. Świetnie normalizuje cerę, zamyka pory sprawia, że twarz wysubtelnia się, a zmiany zapalne zostają zredukowane. Używam go również pod makijaż, wchłania się w przeciągu kilku minut - tyle ile potrzebuję na ostatni poranny łyk herbaty i umycie zębów :)...I można przejść do kolejnego kroku, czyli makijażu. To mój zestaw na dzisiaj.


1. Podkład Bourjois Healthy mix #53 -mój ulubiony podkład od wielu lat.

2. Baza brązująca Chanel - jest niezastąpiona rano, ożywia cerę, dodaje jej zdrowego blasku, używam jej jako brązera.

3. Róż MAC Dainty.

4.Korektor naturalny Alverde  - kupuję go w niemieckiej drogerii DM - genialny pod oczy!

5. Cienie do powiek KIKO -Sumptuous Mocha

6. Pomadki - dziś na moich ustach zagościła Maybelline - Fresh Apricote  #425 z mojej ulubionej serii Moisture Extreme - ten odcień dostępny również w Niemczech. Dajcie znać, jeśli znajdziecie go w Polsce!


I'm ready to go! :)  Życzę Wam udanego, inspirującego dnia :)




J.









wtorek, 20 sierpnia 2013

Nowe love -Beller!

Biżuteria, to dla mnie ważny element stylu. Dodaje drapieżności, kobiecości, jest swoistą "kropką nad i", często budującą cały look. Marką,  która ostatnio podbiła moje serce, jest bez wątpienia Beller.

 
 
                         To delikatne i subtelne wzory, ponadczasowa klasyka - tak, jak lubię.
 
 
Biżuteria dostępna jest zarówno w 14-nasto karatowym złocie, jak i w srebrze, wedle upodobań. Ja jestem zdeklarowaną miłośniczką złota. Co mnie w niej zachwyca? Zakochałam się zwłaszcza w naszyjnikach, które subtelnie układają się na obojczykach, podkreślając dekolt oraz szyję.  Zestawiłabym je z prostym topem, białym, lub szarym - minimalizm i ulotność.
 
 
 
                 Magdalena Knitter & Sylwia Majdan - pięknie prezentuje się na nich biżuteria Beller :))
 
 
Delikatne naszyjniki, to mój absolutny must have tego sezonu! Warto dodać, iż Beller, to również dziewczęce pierścionki - śliczne, prawda?
 

Beller pokochały również Gwiazdy, a stylizacje z tą biżuterią zdominowały lipcowe okładki magazynów dla kobiet.  Mnie urzekła zwłaszcza sesja Kamili Baar w lipcowym wydaniu magazynu PANI.


 źródło: Beller.pl

I'm in love! :))))))  J.
 

piątek, 16 sierpnia 2013

Glossybox sierpień - recenzja

To już minął miesiąc? Ostatnio miarą upływającego czasu są różowe, glossyboxowe pudełka.
Przyszło do mnie kolejne, więc pędzę pokazać i opisać Wam, co było w środku.





Nie do końca rozumiem dlaczego temu pudełku towarzyszy hasło "pocałunek słońca". Spodziewałam się raczej czegoś brązującego, zapachowego lub olejkowego, ale w sumie podoba mi się zawartość.

W sierpniowym pudełku znalazłam zestaw Aussie do włosów:



 -   Miracle Moist Shampoo - nawilżająco-  wygładzający szampon z olejkiem macadamia. Jak wiecie, bardzo lubię produkty Aussie do włosów, pisałam o nich w jednym z postów. Ta miniatura przyda mi się z pewnością podczas weekendowych wyjazdów.

 -  3-minute Miracle Reconstructor -jest to odżywka do włosów zniszczonych, która zawiera wyciąg z melisy australijskiej. Osobiście bardzo cieszy mnie obecność Aussie w pudełku, gdyż byłam chętna, aby przetestować inne serie. Oba produkty przepięknie pachną i ten zapach długo utrzymuje się na włosach.

Wnętrze box'a zawierało również spray odżywczy  do twarzy -  Spray Misty For Me firmy Anatomicals ( pełny produkt). Spray zawiera wyciągi m.in z róży i lawendy, której zapach uwielbiam. Testowałam już na mojej twarzy i naprawdę fajnie nawilża, odświeżająco pachnie i mam wrażenie, że odrobinę rozświetla skórę. Poza tym ma zabawne, kolorowe opakowanie ;) Mgiełkę tę będę stosować na noc, jako odprężenie przed snem.



Kolejny produkt, to miniatura balsamu do ciała firmy John Masters Organics.


To balsam o zapachu czerwonej pomarańczy i wanilli. Pachnie słodko, lecz nie jest to duszący zapach. Wręcz przeciwnie, pięknie rozwija się na skórze, nawilża, nie pozostawiając tłustej warstwy. Chciałam przetestować coś z tej firmy. Chciałam- mam! :)

I  na koniec ostatni pełnowymiarowy produkt, czyli tusz z firmy AVON. Ich nowość, czyli tusz do rzęs Mega Effects, posiadający pędzelek w kształcie pędzla malarskiego. Nie jestem zwolenniczką kosmicznych szczoteczek do rzęs, w tej sferze, jestem tradycjonalistką,  preferuję grube szczoteczki, takie jaki posiada np.  Colossal Volume od Maybelline lub tusz Diorshow. Ten produkt traktuję jako eksperyment. Przetestowałam, nakłada się całkiem nieźle, tusz dodaje objętości. Sama jednak nie lubię takiego przerostu formy nad treścią ;)

Aaa...zapomniałabym..Glossybox obdarowało nas tym razem dodatkowym gratisem, w postaci pędzla do różu.



A Wy? Skusiłyście się już na swoje różowe pudełko - niespodziankę?


środa, 14 sierpnia 2013

My VOGUE collection

Niebanalne fotografie, znakomite sesje zdjęciowe, inspiracje, nowości modowe, charakterystyczny klimat i styl - to wszystko odnajduję w VOGUE. Jedni kolekcjonują znaczki, inni podboje miłosne, a ja z każdego miejsca Świata przywożę wydanie tego magazynu. Taki mój mały "globtroterski fetysz".




Wszystko zaczęło się od prezentu, czyli brytyjskiego wydania.

Później, gdziekolwiek byłam, gdziekolwiek podróżowałam, wypatrywałam  w sklepach z prasą, magicznej literki "V". I tak, przywoziłam swoje skarby z Francji, Włoch oraz Niemiec.







W mojej kolekcji  znajduje się również wydanie portugalskie, z przepiękną Anią Jagodzińską na okładce.



Unikatowe wydania, dzięki uprzejmości bliskich osób, przywędrowały do mnie również  z USA i z Rosji. Liczna ilość reklam papierosów w rosyjskim wydaniu - to znak charakterystyczny ;)









Jedną z najcenniejszych zdobyczy, było dla mnie wydanie Vogue India, które kupiłam, będąc tam w podróży.




Wydanie przepiękne, nietypowe, łączące w sobie nowoczesność europejskich wydań z tradycją i kulturą hinduską. To wielki kontrast -ekskluzywny modowy świat i biedne hinduskie ulice. Biedne, ale zawsze kolorowe. Barwne stroje pozwalają zapomnieć ludziom o szarej rzeczywistości, podobnie jak pełne przepychu bollywoodzkie produkcje filmowe.




                                                           reklama z indyjskiego VOGUE

Uwielbiam w chłodne, jesienne dni, usiąść z filiżanką gorącej czekolady i przeglądać zebrane przez mnie numery. Kolekcja stale powiększa się, najbardziej marzy mi się teraz wydanie japońskie.. :)

P.S.Vogue niekiedy przydaje się również do innych celów ;) Tutaj, jako rekwizyt mojej sesji zdjęciowej :)


CU :*





poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wyniki rozdania!

Witam Was poniedziałkowo! Czas na wyniki rozdania. Serdecznie dziękuję za wszystkie nadesłane odpowiedzi - przeczytałam je z wielką przyjemnością :)


Miło mi ogłosić, iż:

Dwufazowe serum pomarańczowe Anne Marie Borlind otrzymuje Monika  - MylifeStyle.

Krem do twarzy z olejkiem arganowym i rokitnikiem firmy Eco Cosmetics otrzymuje noemiszon@o2.pl


Skontaktuję się ze Zwycięzcami, celem ustalenia wysyłki nagrody.


Życzę udanego, słonecznego, pełnego pozytywnych chwil tygodnia i zapraszam na kolejne posty oraz rozdania, które już wkrótce :)

Ciao. J.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Colway - testujemy

Czy słyszałyście kiedyś o marce Colway? Ja zetknęłam się z nią ostatnio przypadkiem, dzięki uprzejmości przedstawiciela tej Firmy, który podarował mi produkt do przetestowana, To kosmetyki, które zawierają w sobie naturalny rybi kolagen. Jak wiadomo, kolagen to niezwykle ważny składnik naszej skóry  - wpływa na jej elastyczność, jędrność i atrakcyjny wygląd. Ja miałam okazję przetestować maseczkę last minute, będącą połączeniem kolagenu naturalnego z glinką kaolinową. Początkowo podchodziłam sceptyczne do wypróbowania kosmetyku nieznanej mi marki, ale ponieważ jestem kosmetyczną sroką, skusiłam się.

 
 
Jak obiecuje producent:
 
"Maseczkę Last Minute - COLWAY można potraktować, zgodnie z jej nazwą, jako SOS
dla twarzy, godzinę przed balem. Jednakże przy systematycznym stosowaniu, wykazuje ona następujące działania kosmetyczne i kosmeceutyczne:
- mineralizuje naskórek,
- przywraca naturalne pH skóry,
- tonizuje i rozświetla skórę,
- podtrzymuje witalność keratynocytów,
- absorbuje zanieczyszczenia i zbędną chemię z naskórka,
- działa silnie antyseptycznie,
- zwalcza bakterie epidermy,
- wspomaga leczenie trądziku (także różowatego),
- uruchamia minerałozależne czynniki przeciwzmarszczkowe,
   przede wszystkim procesy przyrostu elastyny,
- zabliźnia mikrorany po inwazyjnych zabiegach kosmetycznych,
- ściąga pory."
 
 
 

Tego dnia byłam naprawdę zmęczona. Potrzebowałam zastrzyku energii, również w postaci kosmetycznej. Skład maseczki prezentował się ciekawie:

 
Oba składniki zmieszałam w małej miseczce i szybko nałożyłam na twarz. Konsystencja jest typowa, glinkowa, łatwo się rozprowadza na twarz, zapach tej mieszanki jest neutralny.
 
 
Pałaszując pyszną domową Caprese, odczekałam kilkanaście minut i zmyłam mieszankę.
Hmm...musze przyznać, że byłam mile zaskoczona. Nazwa tej maseczki rzeczywiście oddaje jej działanie. Moja cera była wyraźnie jaśniejsza, wygładzona, pory zwężone, a drobne linie bardzo spłycone :)
 
Jeśli więc będziecie miały okazję zetknąć się z Firmą Colway  - powiedzcie zdecydowane tak, temu produktowi. Mnie się spodobał :)
 

środa, 7 sierpnia 2013

Lookbook, czyli trendy jesień/zima 2013


Upalny dzień...sączę orzeźwiający, owocowy koktajl, w słońcu mienią się neonowe paznokcie, myślę o nadmorskich klimatach, wakacyjnym chilloucie...i o jesieni ;) Spokojnie, nie tęsknię za deszczem, kaloszami i wełnianymi rękawiczkami. Bacznie obserwuję tylko to, co projektanci szykują dla nas na nadchodzący sezon. Słowo SALE, wołające do mnie z każdej witryny nie robi już na mnie wrażenia. Powoli planuję w głowie, co chciałabym wybrać dla siebie z tysiąca fantastycznych propozycji projektantów. Zdecydowanie najbardziej przemawia do mnie minimalizm. Proste formy i oversizowe kroje. Jesienią i  zimą również uwielbiam biel, odcienie szarości i oczywiście klasyczną czerń. Nieśmiertelna pozostaje również pepitka.

Podoba mi się surowa, ale również bardzo kobieca w wyrazie kolekcja Celine oraz Chloe.


żródło: fashion.telegraph.co.uk
 
żródło: fashion.telegraph.co.uk
 
żródło: fashion.telegraph.co.uk
 
Również sieciówki proponują klasyczne rozwiązania. Jestem absolutnie zakochana w nowej kolekcji  ZARY.
 
 
 


 
A oto propozycja MANGO. Jest odrobinę rockowo i jak zawsze wariacja na temat skóry. Like it!
 
 
 
źródło: elle.pl
 
A Wy? Jaki styl Was inspiruje? Napiszcie mi w komentarzach, a ja tymczasem pędzę do kiosku po wrześniowe wydanie ELLE, pełne jesiennych trendów.
 
 
 
J.
 
 
 


niedziela, 4 sierpnia 2013

Energetyzujące rozdanie! :)

Witam Was po malutkiej przerwie, wracam pełna nowej energii oraz niespodzianek dla Was. A skoro o energii mowa, z radością chcę przedstawić fantastyczne dwufazowe serum  - pomarańczowy koncentrat rewitalizujący firmy Anne Marie Börlind. Na pewno znacie ten stan, kiedy Wasza skóra jest bardziej zmęczona, szara, lub po prostu woła o porcję drogocennych witamin. To serum to świetny zastrzyk energetyzujący. Ubóstwiam nakładać go na twarz. To produkt dwufazowy, przed użyciem, należy więc dokładnie potrząsnąć buteleczką. Jego pobudzający zmysły, pomarańczowy zapach sprawia, że używanie jest po prostu..pyszne! Serum zawiera ekstrakt z sycylijskich pomarańczy, który stymuluje tworzenie się kolagenu w naszej skórze, sprawia iż promienieje i wygląda świeżo i młodo. To 100% naturalny produkt, możemy stosować go przez cały rok. Latem dodaje blasku, muśniętej słońcem skórze, zimą zaś, rewitalizuje i chroni. Nie jest to ester witaminy C, więc swobodnie możemy używać go również przed wyjściem na słońce, gdyż nie uczula. Dodatkowo zawiera wyciąg z karotki, która świetne wpływa na wygląd naszej cery.
Moja skóra jest w nim zakochana!



I wiecie co? Mam takie serum dla Was! Co trzeba zrobić, aby go zdobyć?

1. Musisz być obserwatorem mojego bloga lub fanem na Facebooku.
2. Zostaw pod tym postem komentarz, w którym napiszesz mi o produkcie, który lubi Twoja skóra i który jest Twoim kosmetycznym hitem. Obok odpowiedzi zostaw mail kontaktowy do Siebie.
3. Wybiorę Autora najciekawszej, według mnie odpowiedzi.
4. Konkurs trwa do 10 sierpnia!

...to jeszcze nie koniec. Dla Autora drugiej, interesującej odpowiedzi posiadam fantastyczny naturalny krem do twarzy z olejkiem arganowym i rokitnikiem. Jest to kosmetyk ekologiczny z certyfikatem ECO CERT. Intensywnie pielęgnuje, odżywia skórę, posiada świetny skład. Moc natury dla naszej skóry!

Jeżeli zainteresowały Was te ekologiczne, naturalne cudeńka, możecie kupić je również w sklepie:

                                                         www.zdrowekosmetyki.com.pl 

Czekam niecierpliwie na Wasze odpowiedzi! :)
J.