piątek, 16 sierpnia 2013

Glossybox sierpień - recenzja

To już minął miesiąc? Ostatnio miarą upływającego czasu są różowe, glossyboxowe pudełka.
Przyszło do mnie kolejne, więc pędzę pokazać i opisać Wam, co było w środku.





Nie do końca rozumiem dlaczego temu pudełku towarzyszy hasło "pocałunek słońca". Spodziewałam się raczej czegoś brązującego, zapachowego lub olejkowego, ale w sumie podoba mi się zawartość.

W sierpniowym pudełku znalazłam zestaw Aussie do włosów:



 -   Miracle Moist Shampoo - nawilżająco-  wygładzający szampon z olejkiem macadamia. Jak wiecie, bardzo lubię produkty Aussie do włosów, pisałam o nich w jednym z postów. Ta miniatura przyda mi się z pewnością podczas weekendowych wyjazdów.

 -  3-minute Miracle Reconstructor -jest to odżywka do włosów zniszczonych, która zawiera wyciąg z melisy australijskiej. Osobiście bardzo cieszy mnie obecność Aussie w pudełku, gdyż byłam chętna, aby przetestować inne serie. Oba produkty przepięknie pachną i ten zapach długo utrzymuje się na włosach.

Wnętrze box'a zawierało również spray odżywczy  do twarzy -  Spray Misty For Me firmy Anatomicals ( pełny produkt). Spray zawiera wyciągi m.in z róży i lawendy, której zapach uwielbiam. Testowałam już na mojej twarzy i naprawdę fajnie nawilża, odświeżająco pachnie i mam wrażenie, że odrobinę rozświetla skórę. Poza tym ma zabawne, kolorowe opakowanie ;) Mgiełkę tę będę stosować na noc, jako odprężenie przed snem.



Kolejny produkt, to miniatura balsamu do ciała firmy John Masters Organics.


To balsam o zapachu czerwonej pomarańczy i wanilli. Pachnie słodko, lecz nie jest to duszący zapach. Wręcz przeciwnie, pięknie rozwija się na skórze, nawilża, nie pozostawiając tłustej warstwy. Chciałam przetestować coś z tej firmy. Chciałam- mam! :)

I  na koniec ostatni pełnowymiarowy produkt, czyli tusz z firmy AVON. Ich nowość, czyli tusz do rzęs Mega Effects, posiadający pędzelek w kształcie pędzla malarskiego. Nie jestem zwolenniczką kosmicznych szczoteczek do rzęs, w tej sferze, jestem tradycjonalistką,  preferuję grube szczoteczki, takie jaki posiada np.  Colossal Volume od Maybelline lub tusz Diorshow. Ten produkt traktuję jako eksperyment. Przetestowałam, nakłada się całkiem nieźle, tusz dodaje objętości. Sama jednak nie lubię takiego przerostu formy nad treścią ;)

Aaa...zapomniałabym..Glossybox obdarowało nas tym razem dodatkowym gratisem, w postaci pędzla do różu.



A Wy? Skusiłyście się już na swoje różowe pudełko - niespodziankę?


3 komentarze:

  1. Co raz bardziej mam ochotę zaprenumerować Glossy Box..chyba w końcu to zrobię żeby za miesiąc znów Ci nie zazdrościć fajnych produktów o których istnieniu nie miałabym pojęcia.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bawię się w Glossybox już od roku i co miesiąc różowa przesyłka cieszy mnie równie mocno. Lubię ten niespodziankowy dreszczyk emocji.

      Usuń
  2. a ja miałam zamiast balsamu maseczkę YASUMI:)

    OdpowiedzUsuń